Jeden gram praktyki jest lepszy niż tona teorii (S. Sivananda)

Czas zacząć dzielić się doświadczeniem!



Kiedy zaczęłam pracę w szkole, byłam pełna euforii 😊

Jednak nie na długo. Dostrzegłam, że szkoła niewiele się zmieniła od moich czasów ławkowych. Nadal w szkole średniej królował wykład, dyktowanie notatek, gdzieniegdzie Heureza.
Wynudzone twarze, średnie wyniki, brak zaangażowania. To taki najczęstszy widok snujących się po korytarzu uczniów.
Męczyła mnie taka atmosfera. Nie potrafię się nudzić. I nie chciałam patrzeć na nudę. Zakasałam rękawy.
Najpierw bzik na punkcie kart pracy. Było lepiej.
Później fascynacja pracą w grupach. Kolejny stopień wow!
Wreszcie pełen rozruch!
Zaczęłam od przeróbek gier. Zwykłe planszówki (uwielbiam do dnia dzisiejszego) były hakiem, punktem zaczepienia i źródłem inspiracji. Autorami gier stawali się młodzi ludzie. Tematyka każdej maści - lektury, gramatyka, zagadnienia maturalne. Naoczny dowód na uśpioną ciekawość poznawczą! A później dramy i debaty, wizualizacja z mapami myśli i różnistymi graficznymi bazgrołkami, qiuzy i łamigłówki, warsztaty, projekty, projekty i projekty... Nauka przez działanie i zabawę, przy dodatkowym bonusie, jakim jest budowanie kompetencji miękkich! Planowanie i odpowiedzialność, integracja i komunikacja, kooperacja i indywidualizm!
Plusy, plusy i... plusy 😊

I tak od ponad 15 lat staram się poruszać machinę pełną zalążków idei, czekających w uśpieniu na erupcję! Wciąż na nowo się uczę, wciąż odkrywam, eksploruję, eksperymentuję, badam, ewoluuję i mam tyle frajdy, ile zaangażowania i satysfakcji dostrzegam na twarzach tych, którzy chcą więcej i więcej 😊

I jeszcze jedna refleksja. Troszkę goryczą podszyta, ale i dająca nadzieję.
Przez długi czas byłam przekonana, że zachowuję się jak każdy belfer. Z przerażeniem jednak odkryłam, że większość z nas, nauczycieli, jest zniewolona przepisami, dokumentami, programami, planami, wytycznymi, kryteriami, rozporządzeniami, ustawami, podstawami programowymi (przez te naście lat trochę ich było), analizami, wskaźnikami do tego stopnia, że brakuje nam werwy, optymizmu, pomysłów, energii i uśmiechu. Im ktoś dłużej pracował w szkole, tym bardziej stawał się strażnikiem litery prawa, wchodził w biurokratyczne buty, miał zszargane nerwy, czuł frustrację i osamotnienie w świecie papierów, nieokiełznanych nastolatków i roszczeniowych rodziców. Taka smutna rzeczywistość.
Na szczęście ci, którzy nie godzą się na taką szkołę, wykorzystali Internet. Na nowo odkrywają mądrość Montessori, Korczaka, Parkhurst, Gordona. Tak bliska mojemu sercu psychologia (poznawcza, neuro-, kognitywna i pozytywna) przychodzi z pomocą, szczególnie de Bono, Seligman, Goleman, Csikszentmihalyi, Gazaniga i inni.

Wystarczy chcieć.
Nie bać się szukać. Nie bać się zadawać pytań. Nie bać się błądzić.
I każdego dnia na nowo odkrywać wielką siłę w uśmiechu, w pozytywnym nastawieniu do innych, w dostrzeganiu w nich dobra. To klucz do sukcesu w budowaniu porozumienia i współpracy między nami - nauczycielami, rodzicami, uczniami - choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata...

I oby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa! Głowa nauczyciela i rodzica, poszukującego nowych ścieżek ucznia z jako taką wiedzą polonistyczną i psychologiczną 😉

[fot. Kinga M]

PS. To zdjęcie robiłam w pochmurny, mglisty i deszczowy dzień 🌀🌁☔. Stojąc na ziemi widziałam świat szary, bury i ponury, ale wyżej... było pięknie ☀

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zasłona dymna i kamuflaż, czyli jak przemycić pewne treści 😎 O grze miejskiej, polskim, matematyce i nie tylko...

Życie pisze najlepsze scenariusze... - "Kurier" w reż. W. Pasikowskiego

Porozmawiaj ze mną o..., czyli przedświąteczny maraton krótkich filmów animowanych (1)